Bezy - czyli co zrobić z nadmiarem białek

"Jedzenie jest symbolem miłości, kiedy słowa są niewystarczające"
Alan D. Wolfelt

Jak pisałam w poprzednim poście uwielbiam pączki. W sumie faworki też. W karnawale piekę bardzo często zarówno jedne jak i drugie. Niestety przygotowywanie pączków i faworków ma jedną wadę - do ciasta w obu przypadkach używa się dużo żółtek, więc zawsze zostaje mi masa białek, z którymi nie wiadomo co zrobić. Nie cierpię marnować czegokolwiek w kuchni, więc wyrzucenie białek do kosza nie bardzo mi pasowało. Pomyślałam, poszperałam w przepisach i postanowiłam upiec z nich bezy. Sam przepis jest bardzo prosty ale ostrzegam zarezerwujcie trochę czasu, ponieważ wykonanie ich zdecydowanie należy do czasochłonnych czynności. Warto jednak poświęcić na bezy czas bo smak go wam zrekompensuje. Delikatne, słodkie, rozpływające się w ustach. Można przełożyć je kremem ale same, bez dodatków i tak ekspresowo znikają z talerza.



Składniki:
4 białka
1/2 szklanki cukru ( z małą górką tak ok. 3 łyżki)

Białka ubijamy na sztywno. Cały czas miksując dodajemy powoli małymi partiami, w odstępach cukier. Po dodaniu całego cukru miksujemy jeszcze 2-3 minuty, żeby rozpuściły się widoczne drobinki cukru. Masa powinna być sztywna, gładka i lśniąca. Przekładamy do rękawa cukierniczego z nasadką do ozdabiania w kształcie gwiazdki. Wyciskamy bezy na  dużą blaszkę wyłożoną papierem, zachowując odstępy ok 1 cm. Suszymy w piekarniku nagrzanym do 90 -100 stopni Celsjusza w trybie: termoobieg, przez około 60-70 minut, cały czas pilnując żeby się nie spiekły. Jeśli delikatnie się zrumienią, to należy zmniejszyć temperaturę lub otworzyć na chwilę piekarnik. Po wyjęciu z piekarnika zostawić na 10 minut i po tym czasie zdjąć z papieru. Jeśli nie jesteście pewni czy bezy odpowiednio się wysuszyły to najlepiej wyjąć jedną i zostawić na chwilę żeby wystygła i spróbować -podczas stygnięcia nabierają odpowiedniej konsystencji i kruchości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Sól Pieprz i Bazylia , Blogger